Dziś z okazji zbliżających się Świąt historia nieco humorystyczna, ale prawdziwa! Czyli co ma wspólnego mucha w serze i naruszenie dóbr osobistych.
A było to tak:
Pewne małżeństwo, nazwijmy ich Monika i Dariusz, bardzo lubiło pewien konkretny rodzaj sera, dostępnego powszechnie w supermarketach. Kupowali ten ser regularnie od dwóch lat. Tamtego dnia zakupili jak zwykle ulubiony ser. Po pokrojeniu go na plasterki, dostrzegli jakąś ciemną plamę, która okazała się być muchą domową.
Widok owada w serze spowodował u obojga małżonków zniesmaczenie i obrzydzenie. Trudno się temu dziwić, jednakże sprawa nie skończyła się na wyrzuceniu felernego produktu do kosza. O nie! Pan Dariusz sporządził dokumentację fotograficzną sera, zamroził produkt, a następnie oddał do sanepidu, gdzie ser poddano analizie. Zawiadomił również producenta sera o incydencie. Producent przeprosił za zaistniałą sytuację i zapewnił, że proces produkcji sera znajduje się pod stałą kontrolą. Małżonkowie Monika i Dariusz uznali, że problem został zbagatelizowany.
Wystąpili do sądu z pozwem o ochronę dóbr osobistych. Uznali, że doszło do naruszenie ich dóbr osobistych w postaci zdrowia i godności. Zażądali w związku z tym zadośćuczynienia w kwocie 80 tys. zł. Twierdzili, że doznali rozstroju zdrowia na skutek świadomości, że w spożywanym przez nich od kilku lat serze, mogły znajdować się zanieczyszczenia i insekty.
Sąd Okręgowy nie podzielił ich stanowiska i powództwo oddalił. Wskazał, że po pierwsze powodowie nie wykazali, aby mucha dostała się do sera w trakcie procesu produkcji. Po drugie powodowie nie zadbali aby zanieczyszczony produkt zachować dla celów dowodowych (ser został zniszczony po analizie przeprowadzonej w sanepidzie). Przede wszystkim jednak sąd uznał, że widok muchy w serze nie mógł wywołać u powodów tak daleko idących skutków, które można by było zakwalifikować jako rozstrój zdrowia.
Naruszenie dóbr osobistych to coś więcej niż przykrość małej wagi
Trochę inne zapatrywanie na sprawę miał Sąd Apelacyjny. Uznał bowiem, że nie można wymagać od powodów aby dowiedli w sposób pewny, że owad dostał się do sera w trakcie procesu produkcji. Mimo to oddalił apelację. Uznał bowiem, że naruszenie dóbr osobistych to coś więcej niż samo uczucie odrazy, obrzydzenia.
Słowem, nie dochodzi do naruszenia dóbr osobistych, gdy „wyrządzona drugiemu przykrość (dolegliwość) jest – wedle przeciętnych ocen przyjmowanych w społeczeństwie – przykrością (dolegliwością) małej wagi, nie przekracza więc progu, od którego liczyć się już będzie naruszenie dobra osobistego.”
Dalej sąd zauważył, że „w życiu codziennym dochodzi do wielu interakcji, na rozmaitych płaszczyznach, które wiążą się z pewnym poziomem dolegliwości, a które nie muszą koniecznie być indywidualnie przez każdego akceptowane. Jednakże dostrzegając ten próg dolegliwości, aby móc mówić o ochronie cywilnoprawnej, należy zobiektywizować ludzkie oceny i ich odczucia, bowiem w innym przypadku należałoby uwzględniać każdą subiektywnie pojmowaną krzywdę.”
Naruszenie dóbr osobistych musi zaistnieć obiektywnie
A mówiąc bardziej „po ludzku” sąd przyznał, że małżonkowie Monika i Dariusz mogli rzeczywiście doznać intensywnych i przykrych uczuć na widok muchy zatopionej w serze. Były to jednak ich subiektywne uczucia. Aby zaś mówić o naruszeniu dóbr osobistych, naruszenie to musi być obiektywne. Należy więc zastanowić się jaką normalną reakcję wywołuje widok muchy w serze?
„Niewątpliwie byłoby to uczucie wstrętu, niechęci, pewnie i oburzenia” pisze Sąd Apelacyjny. Nie można tu jednak mówić o wywołaniu rozstroju zdrowia, czy naruszeniu godności. Reakcja powodów „zdecydowanie wykracza poza odczucia przeciętnego konsumenta.”
Z tych względów nie można było uznać, iż doszło do naruszenia dóbr osobistych powodów. Użycie instrumentów służących ochronie dóbr osobistych byłoby nadużyciem, szczególnie, że mamy tu do czynienia z przypadkiem drobnym, incydentalnym, dotyczący wyłącznie subiektywnych przeżyć małżonków, uznał sąd. We wszystkim należy zachować umiar i proporcję!
Reasumując, jeśli znajdziemy muchę w serze, nie przesadzajmy. Z muchą zdecydowanie nie warto iść do sądu 🙂
A dla zainteresowanych – wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi, sygn. akt I ACa 29/15.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }