Ostatnimi czasy da się zauważyć, że sądy coraz odważniej udzielają ochrony prawnej emocjom czy uczuciom, które w odczuciu społecznym są pożądane. Niedawno na przykład zapadł dość kontrowersyjny wyrok, w którym sąd za dobro osobiste uznał szczególną więź z psem. Teraz taką odwagą intelektualną wykazał się Sąd Rejonowy w Tarnowie, który za dobro osobiste uznał prawo do normalnego i godnego przeżywania własnego ślubu i wesela.
Wyrok jest nieprawomocny, jednakże na tyle interesujący, że sprawie warto przyjrzeć się bliżej.
Co się wydarzyło?
W dużym skrócie, bo nie ma tu potrzeby całościowego referowania sprawy, rzecz się miała następująco:
Młodzi ludzie, na co dzień mieszkający i pracujący w Irlandii, postanowili wziąć ślub w Polsce. Przygotowania trwały miesiącami. Zawarli m.in. umowę z fotografem, który oprócz zdjęć z samej ceremonii miał również przeprowadzić sesję plenerową (zdjęcia oraz film).
O ile podczas samego ślubu i wesela wszystko poszło jak trzeba, tak sesja plenerowa okazała się wielką porażką. Nowożeńcy nie mogli umówić się z fotografem na konkretny termin, bo ten nie odbierał telefonów. Tak minął lipiec. W końcu fotograf nawiązał kontakt i sesję umówiono na wrzesień. Jednakże i w tej dacie nie doszło do jej realizacji z winy fotografa. Koniec końców sesja odbyła się w listopadzie.
Małżonkowie specjalnie na tę okazję przylecieli z Irlandii. Pogoda tego dnia nie miała jednak wiele wspólnego ze złotą polską jesienią. Było pochmurno, brzydko i zimno. Ponadto padał deszcz. Pozowanie w lekkich strojach ślubnych nie należało do przyjemności. Ekipa fotograficzna nie miała dmuchaw grzewczych. Kiedy zziębnięci młodzi ludzie poprosili o zrealizowanie sesji we wnętrzach, fotograf odmówił. Po sesji panna młoda się rozchorowała. Nadto przez 5 miesięcy znacząco przybrała na wadze, przygotowując się do zajścia w ciążę i pozując, nie prezentowała się już tak dobrze jak w czasie czerwcowego ślubu. Co równie istotne, w czasie sesji wykonawca zlecenia miał nie do końca sprawną rękę, a asystent fotografa był pod wpływem alkoholu…
Po nieudanej sesji małżonkowie chcieli zrezygnować z materiału. Umówili się z fotografem na spotkanie. Kiedy przylecieli na owe spotkanie z Irlandii, okazało się, że fotograf wyjechał na narty… To przelało czarę goryczy, czemu doprawdy trudno się dziwić.
Zadośćuczynienie za zepsucie ślubu i wesela
Sprawa została skierowana do sądu. Małżonkowie domagali się m.in. zadośćuczynienia za naruszenie ich dóbr osobistych tj. prawa do godnego przeżywania własnego ślubu i wesela. Sąd podzielił ich opinię i przyznał 15 tys. zł. zadośćuczynienia.
Wyrok jest precedensowy. Zastanawiające jest też jakie ewentualnie inne zachowania mogą powodować przyznanie zadośćuczynienia za „zepsucie” ślubu czy wesela, co godziłoby w prawo do godnego przeżywania tychże wydarzeń?
Z pewnością musiałyby to być takie zachowania, które nie mieszczą się w normach obyczajowych, które obiektywnie w odczuciu opinii publicznej (a nie samych nowożeńców) powodowałyby duży dyskomfort, niezadowolenie i poczucie zmarnowanych starań o udaną uroczystość.
Mogę sobie wyobrazić, że mogłoby to być np. zepsucie filmu ze ślubu czy wesela np. słabej jakości materiał, brak nagrania istotnych elementów ceremonii. Podobnie sprawa mogłaby wyglądać z zespołem, który nie zna słów piosenek, psuje mu się zużyty sprzęt i cały wieczór gra trzy piosenki na zmianę, mimo próśb o zmianę repertuaru na ten, który był ustalony w umowie.
Z kolei z całą pewnością nie znajdą ochrony prawnej w tym zakresie osoby przewrażliwione, które faktu „zepsucia” wesela upatrują w rzeczach błahych i nie mających istotnego znaczenia dla całości wydarzenia.
Jak odróżnić poważne niedociągnięcie od nieistotnego szczegółu? Zawsze należy kierować się rozumem, ogólną opinią społeczeństwa i doświadczeniem życiowym.
Ciekawa jestem jak będzie wyglądało dalsze orzecznictwo sądowe w sprawach o ochronę tego nowo odkrytego dobra osobistego.
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }