Obserwując debatę publiczną można odnieść mylne wrażenie, że obecnie można powiedzieć i napisać wszystko.
Nieważne czy to prawda, czy zmyślona naprędce bajka.
Liczy się wywołanie zamieszania, zniszczenie domniemanego przeciwnika i zadowolenie grona wiernych fanów, którzy uwierzą we wszystko, co ich ulubieniec opublikuje.
To zaś, że ulubieniec bezczelnie kłamie jeśli tylko uzna, że mu się to opłaca, umyka uwadze publiki.
Kłamstwo w debacie publicznej
Okazuje się jednak, że sądy nie są tak nieczułe na publiczne podawanie nieprawdy, jak by się to mogło wydawać.
Dał temu wyraz Sąd Najwyższy w wyroku z dnia 8 lutego 2023 r., pisząc:
Realizacja prawa do dozwolonej krytyki nie może co do zasady realizować się przez stawianie zarzutów nieprawdziwych, zniesławiających, nawet jeżeli dotyczy to debaty publicznej. W debacie publicznej adwersarze sporu muszą znosić mocniejszą krytykę, nie oznacza to jednak, że mają więcej swobody wypowiedzi. Przeciwnie: jako osoby eksponowane muszą bardziej ważyć słowa. Komentarz, własny pogląd czy krytyka nie może deprecjonować osób, krytyka nie może naruszać godności człowieka. Powinny być rzeczowe a nie mieć charakteru personalnego.
Warto też dodać, że nawet jeśli mamy do czynienia z wypowiedziami polityków, to w przypadku np. bezzasadnego pomawiania o czyny hańbiące, wikłania w polemikę osób najbliższych, rażące naruszanie sfery życia prywatnego, niepozostającej w związku z działalnością publiczną danej osoby to są to, zdaniem sądów, czyny niezasługujące na ochronę, stanowiące o naruszenie dóbr osobistych pomawianego.
Kłamstwo a kampania wyborcza
Fakt, że politycy często posługują się kłamstwem, dziś już (niestety) nikogo nie dziwi.
Ileż to razy słuchałam tłumaczeń pozwanego polityka, który poprzez kłamstwo starał się zdyskwalifikować swojego kontrkandydata. Nieraz mu się to zresztą udawało.
Jak się później tłumaczył?
A to, że przecież „polityka jest brutalna”, a to że „chłopaki nie płaczą”, a to, że „było minęło”, a to że „trzeba być mniej wrażliwym” itp. itd.
Warto zatem zaznaczyć, że o ile – co do zasady – w kampanii wyborczej „wolno więcej”, to – jak podkreślają sądy – nie ma zgody na publiczne podawanie nieprawdy.
Zgodnie z art. 111 Kodeksu wyborczego, jeśli rozpowszechniane materiały czy wypowiedzi zawierają informacje nieprawdziwe, można wnieść do sądu tzw. wniosek o wydanie orzeczenia nakazujący m.in. przeproszenie osoby, której dobra osobiste zostały naruszone, czy nakazujący sprostowanie informacji.
Wniosek taki Sąd Okręgowy rozpoznaje w ciągu 24 godzin.
Jeśli nie korzystamy z „trybu wyborczego”, nie ma przeszkód do tego, aby złożyć tradycyjny pozew o ochronę dóbr osobistych czy prywatny akt oskarżenia o zniesławienie.
Trzeba jedynie pamiętać o tym, że podawana publicznie nieprawdziwa informacja powinna być weryfikowalna pod kątem prawdy lub fałszu.
Nie może mieć zatem charakteru ocennego.
Reasumując, nie ma zgody na celowe podawanie nieprawdy w przestrzeni publicznej.
Działanie takie nie zasługuje na ochronę, gdyż kłamstwo nie służy ochronie żadnych wartości.
Tak, to truizm, ale może warto czasem nieśmiało o tym przypomnieć?
Agnieszka Wernik
adwokat
Photo: Geralt Altmann on pixaby
***
Im większa krzywda, tym większe zadośćuczynienie
Chcąc uzyskać zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych, przede wszystkim trzeba wykazać, że naruszenie było zawinione. Nie musi to być wina umyślna. Nie musi to być też rażące niedbalstwo.
Nawet wina w najlżejszej postaci, może stanowić podstawę do zasądzenia wysokiego zadośćuczynienia czy odpowiedniej sumy na cel społeczny.
Dlaczego? [Czytaj dalej…]
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }