Sala bez klimatyzacji, dwugodzinne przesłuchanie świadków, wełniana toga i upał przekraczający 30 stopni. Koszmar. Tak zaczął mi się ten sierpniowy piątek, na szczęście ostatni przed urlopem.
Drodzy Czytelnicy, jako że wytrzymać w stolicy nijak się nie da, wyjeżdżam w nieco przyjemniejsze okoliczności przyrody. Do połowy sierpnia nie będę odpowiadać na maile ani odbierać telefonów z nieznanych mi numerów. Wybaczcie 🙂 Do końca dzisiejszego dnia postaram się za to odpowiedzieć na wszystkie otrzymane dotychczas wiadomości.
Swoją drogą, w taki upalny dzień jak dzisiaj zaczynam wierzyć w historie krążące wśród adwokatów m.in. o tym, jak to sędzia nałożyła pod togę jedynie bieliznę, o czym zapomniała. Po rozprawie zdjęła togę, jak to zwykła czynić…
Inna historia traktuje o tym, jak to pewien sędzia trzymał w trakcie rozprawy nogi w misce z zimną wodą. Zza togi nic nie było widać. W czasie przesłuchania zapomniał się i po sali zaczęło roznosić się głośne „chlup, chlup…”
Kolejna sprawa to toga, w której adwokat obowiązkowo występuje na rozprawie. Zwykle jest wełniana i o ile zimą sprawdza się doskonale, to latem… no właśnie. Można oczywiście zainwestować w tzw. „letnią” togę, wykonaną z jedwabiu. I ona jednak nie załatwia problemu, jeżeli na zewnątrz jest naprawdę gorąco.
Starsi adwokaci wspominają z rozrzewnieniem czasy, gdy sędzia wchodził na salę, sam zdejmował togę i pozwalał na to też pełnomocnikom. Zwyczaj ten jednak zanika. Osobiście się z nim nie spotkałam. Sąd to pewien teatr, który musi być odegrany. A teatr ten zakłada, że jego bohaterowie występują w togach. I chociaż czasami na ten teatr narzekamy, osobiście bardzo go lubię 🙂
Do usłyszenia!
{ 0 komentarze… dodaj teraz swój }